No i dotarlismy do LA... I jak zwykle na papierze wszystko wygladalo ok, bo przewidywany czas na przesiadke rzedu 2,5h byl wystarczajacy, ale rzeczywistosc jak zwykle byla nieco inna.
Z Londynu wystartowalismy z prawie 40min opoznieniem, ze wzgledu na 2 pasazerow, ktorzy zdali bagaze, ale juz leciec nie zamierzali, wiec procedura wyciagania ich walizek z luku bagazowego troche potrwala. Co prawda pilot zareczal, ze czas ten uda sie odrobic, jednak mimo wszystko nasza 380ka dotknela kolami pasa startowego LAX dopiero o 14:55 zamiast planowanej 14:30.
W tym momencie nie wygladalo to jeszcze zle, ale gdy zobaczylismy kolejke do odprawy paszportowej to zaczelismy sie juz nieco martwic. Na plus trzeba powiedziec, ze jako posiadacze wiz typu B1/B2 (standardowa business/tourist) przysluguje nam mozliwosc skorzystania z terminali samoobslugowych do pobierania odciskow palcow i robienia zdjecia. Niemniej jednak z wydrukiem z takiego terminala i tak trzeba udac sie do okienka i odpowiedziec na pare glupich pytan. Na szczescie trafilismy na dobrych ludzi w kolejce, dzieki ktorym udalo nam sie przeskoczyc o 3 miejsca do przodu, niemniej jednak na calej procedurze stracilismy prawie 45 minut a w perspektywie mielismy jeszcze odbior bagazu (nie sa transferowane automatycznie) i przenosiny na sasiedni terminal.
W tym momencie naleza sie podziekowania panu oficerowi z kontroli paszportowej, ktory raczyl nas laskawie puscic dalej pomimo tego ze nie bylismy w stanie podac numeru domu naszego hostelu w Honolulu, a ktory to jest najwazniejsza informacja na swiecie (numer swoja droga nie jest nigdzie podany w danych hostelu :) ).
Odprawe opuscilismy o godzinie 16 i rzucilismy sie do poszukiwania naszych bagazy a nastepnie po kolejnych 2 kontrolach do biegu na terminal 4 gdzie wpadlismy dokladnie w momencie rozpoczecia boardingu. Bylo troche stresu, ale na szczescie samolot udalo sie nam zlapac i nawet nasze bagaze dolecialy szczesliwie do celu :)
Jedynym niemilym zaskoczeniem podczas lotu do Honolulu (linie American Airlines) byl kompletny brak posilkow (dostalismy jednego biszkopcika) przy locie trwajacym prawie 6h :/ Troche slaba polityka lini lotniczych, ktore raczej nie naleza do tanich (pomijam cene naszych biletow, ale RyanAir to to nie jest).